Londyn - Camden Town

Witajcie po przerwie!

Mój słynny słomiany zapał dał się we znaki i stąd lekkie opóźnienie z nowym wpisem:) Zadziałał też efekt "ło matko, mam tyle do napisania, od czego zacząć, od czego zacząć?! zacznę od jutra". W końcu postanowiłam zacząć od tego, na co mam największą ochotę, czyli od wpisu o miejscu, które bardzo mocno zapadło mi w pamięć i jestem pewna, że chcę je jeszcze niejeden raz odwiedzić.

Wyobraźcie sobie, że jednego dnia chcecie kupić indiański amulet, skórzany gorset, wyglądającą na XIX wieczną laskę (drewnianą!), buty na metalowej szpilce i w czaszki, koszulkę, która miga do muzyki, przebranie Gothic Lolity, mundur z wojny secesyjnej i marokańskie żarcie... wybierzcie się na Camden Town w Londynie.

Główna ulica w Camden Town


W Camden zgromadzone jest wszystko to, czego szanujący się outsider potrzebuje do szczęścia. Pamiętam, jak kilka lat temu w Pradze zorganizowałam wyprawę na drugi koniec miasta, aby dostać się do znanego w naszych rejonach Europy sklepu, o wdzięcznej nazwie Nosferatu. Asortymentu proszę się domyślić samemu. Powiem tylko, że kolczyków z czaszką i trumienką nie polecam, odpinają się.
Przy Camden, praski Nosferatu to pikuś.
Zaraz po wyjściu z metra wpadamy w jakąś odmienną rzeczywistość pełną sklepów z dziwnymi ciuchami i cudacznie wyglądających ludzi. Mi się od razu spodobało.

Po przejściu głównej ulicy trafiamy w rejon, gdzie sprzedają jedzenie. Zaczyna się on na powierzchni, kończy w tunelach, w których odbywa się spora część handlu w tej dzielnicy. Cały obszar kulinarny wygląda podobnie, małe budki wątpliwej czystości, w środku ludzie o wszystkich kolorach skóry, mówiący we wszystkich językach świata. Napisy na górze budek próbują nam powiedzieć, co możemy tam dostać, ale często są w językach właścicieli, więc ja kierowałam się węchem. Panuje zmowa cenowa, wszystko, wszędzie za 4 funty. Taniutko jak na Londyn. Wystarczy zatrzymać się przy takiej budce, i od razu człowiek w środku zaczyna nam wychwalać zalety swojego jedzenia, a jedno zerknięcie na, przykładowo, krewetkę, powoduje że owa krewetka jest od razu nabijana na patyczek i podawana nam na spróbowanie. Serio. Przy odrobinie bezczelności można by się tam najeść całkiem za darmo, chodząc od budki do budki i "próbując". Ja skusiłam się na jedzenie marokańskie i nie żałowałam.

Miejsce do jedzenia w rejonie budek.



Wspomniałam o tunelach. Nie wiem skąd się ich tam tyle wzięło, ale są. Ceglane, dość przestronne. A w nich sklepy, stoiska, drzwi. Ja nie mogłam się opędzić od skojarzeń z Londynem Pod z "Nigdziebądź" Gajmana. Myślę, że jakby się dobrze rozejrzeć, to szczura na patyku dałoby się dostać.

Sklep z glinianymi rzeźbami i maskami, gdzieś w tunelu.
Nie widziałam tego zakazu fotografowania, serio:)



Nie wiem na ile to miejsce zostało przez kogoś przemyślane i zaplanowane, a na ile jest wynikiem działalności wolnego ducha pracujących tam ludzi. Ktoś jednak miał umysł otwarty i ciekawy. Oto przykład:

 Niektóre tunele oświetlone są wielkimi żyrandolami. Abstrakcyjne i wygląda jak z filmów Burtona.





Sklep indyjski, kilka małych tuneli, w całości pokrytych tkaninami i resztą asortymentu. W środku duszący zapach kadzideł i ładna hinduska muzyka.



Po przejściu przez tunele trafiłam na Cyberdoga. Wśród moich znajomych z pracy jest to sklep legenda "wypas że ja pierdziele, tylko nie zabieraj tam rodziców!". Brzmiało kusząco:)

Wejście do Cyberdoga

Cyber Dog Camden Town


W środku jest niestety zakaz fotografowania, którego dranie pilnują. Musicie polegać na moim opisie, ewentualnie wygooglujcie "cyberdog london" :)
Od samego wejścia uszy urywa muzyka, hipnotyzujące, bardzo głośne techno. W środku ciemno, ale ogromny procent asortymentu świeci w UV, co w połączeniu ze sporadycznie rozmieszczonymi kolorowymi światełkami wystarcza. Na balkonie naprzeciwko wejścia tańczy dwójka ludzi, biała dziewczyna i czarny chłopak, ubrani tak dziwnie, że bardziej przypominają bywalców kantyny Mos Eisely z Gwiezdnych Wojen, niż kogoś kogo normalnie spotyka się na ulicy.


Przypomnienie dla tych, którzy nie pamiętają Gwiezdnych Wojen


Idąc w głąb sklepu trafiamy na dział z cyber-gotyckimi, cyber-punkowymi, cyber-kosmicznymi i cyber-erotycznymi ciuchami. Potem dział z cyber ubraniami dla dzieci:) Następnie sukienki, stroje jak z bajki o Jetsonach. W końcu trafiamy na ekscytujący napis "Wejście dla osób 18+". Wchodzę, spodziewając się cyber-Sodomy i cyber-Gomory, jestem trochę rozczarowana. Lateksowe ciuchy z wycięciami w zastanawiających miejscach i migające do muzyki wibratory, nic gorszego. Z tym nie braniem tam rodziców to było trochę przereklamowane.
Natomiast sprzedawcy nie rozczarowali mnie ani odrobinę. Praca w tym sklepie musi być bardzo wymagająca od strony wizerunkowej. Człek, rodzaju chyba męskiego, który wpuszczał mnie do przebieralni (żeby było jasne, mierzyłam tylko sukienkę a'la Jetsoni!) był ubrany w 15 cm koturny, srebrne, metaliczne dzwony, lateksowy półgorset, siatkową bluzkę, przez którą dumnie prezentował kolczyki na swej wątłej klatce piersiowej. Na głowie miał metalowe coś, co zasłaniało jedno oko i wyglądało, jakby wrastało w ogoloną skórę głowy. Na ramieniu wytatuowany układ scalony. 


Podziemny targ




Po wyjściu z Cyberdoga trafiłam na schody prowadzące w dół. Na podziemny targ. Od naziemnego różnił się nieco asortymentem, tu sprzedawali głównie starocie, książki, obrazy, pęknięte lustra, używane buty. Niestety również trochę badziewia dla turystów, co widać na zdjęciu z końmi. Motyw koński, jest mocno eksploatowany w całym rejonie tuneli. Co chwile natykamy się na spore i całkiem dobrze wykonane rzeźby. 

Sklep z używanymi ubraniami i wszelakimi mundurami



W Camden trochę zaskakujący jest kontrast pomiędzy klimatem mało eleganckiego pchlego targu a bardzo ładnymi elementami dekorującymi ulice. Widać to było już po zdjęciach z żyrandolami.

Ławki pod rzeźbionym zadaszeniem, podtrzymywanym przez figury kobiet




Palarnia shishy udekorowana bardzo starymi pięknie wykonanymi lampami



Niewielki fragment klatki schodowej, która w całości była wyłożona misterną drewnianą płaskorzeźbą. Głównym motywem były drzewa i siedzące na nich zwierzęta. Prowadziła do sklepu z dalekowschodnimi meblami.



Wnętrze sklepu z tureckimi lampami



Sklep ze skórzanymi ciuchami pilnowany przez gościa w czarnym płaszczu do ziemi i z bardzo zakazaną gębą



Jeśli kiedyś będziecie w Londynie polecam odwiedzić to miejsce, nawet jeśli nie jesteście fanami panujących tam klimatów. Dla mnie poziom panującej tam "dziwności" był fascynujący i na pewno jeszcze nie jeden raz tam zajrzę.

PS. Wszystkie zdjęcia można powiększać klikając na nie. Te poziome powiększyłam na ile okno pozwala, pionowych nie, żeby nie rozciągać za bardzo posta.

Komentarze

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  2. To były dawniej budynki stajni + hodowla, stąd te moywy i rzeźby. Olbrzymi kompleks, eksploruję systematycznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Orientujesz się może w jakim okresie powstał ten kompleks i kiedy przestał pełnić swoją funkcję a stał się targiem?

      Usuń

Prześlij komentarz