Marsylia - portowe Sin City

To już ostatni wpis o Marsylii. Dzisiaj będzie o jej charakterze, niepokojącym, brudnym i śmierdzącym rybami. Ciekawym.

Widok na port jachtowy przy zatoce



Znajomi Francuzi przestrzegali mnie, że w Marsylii warto uważać i mieć portfel na oku, bardziej niż gdzie indziej. Dlaczego? Miasto jest na południu i jest wielkim portem co oznacza sporą ilość, niekoniecznie legalnych imigrantów. Do tego dochodzą marynarze, którzy zatrzymują się tam tylko na parę dni a jak coś zbroją to wsiadają na statek i tyle ich widzieli.

Będąc już na miejscu dopytałam tubylców gdzie mogę się zapuszczać, a gdzie lepiej nie. Po krótkiej burzy mózgów powiedzieli, że właściwie to najlepiej nigdzie się nie zapuszczać wieczorami, a jak już muszę to zalecają mi kręcić się w okolicach zatoki, tam jest najwięcej turystów, zabytków i ogólnie jest najbezpieczniej. Przeglądając google maps znalazłam fajną dzielnicę niedaleko wspomnianej zatoki, z bardzo małymi i na oko starymi budynkami. Na pytanie, czy tam warto się wybrać powiedzieli, że zdecydowanie nie. Ani wieczorem, ani nawet w dzień.

Przewrażliwieni jacyś - pomyślałam, ale mając bardzo ograniczone zasoby czasowe postanowiłam wybrać się tam gdzie radzili, nad zatokę. Z hotelu do miejsca docelowego miałam 650 metrów - w tym czasie spotkałam trzy bójki, ale takie konkretne, na kilka osób. Zaczepiło mnie trzech panów o wyglądzie recydywistów, którzy ostatnie 15 lat życia spędzili w więzieniu, pytających mnie o pieniądze albo papierosy. Na koniec spotkałam Ochotniczy Hufiec Pracy w liczbie około 10 osób, który przy dźwiękach skocznej muzyki i wspomagając się napojami rozgrzewającymi, demontował właśnie czyjeś drzwi od garażu. Pewnie chcieli wywoskować mu samochód. Zapewne wbrew jego woli.

Przytulna uliczka gdzieś w centrum Marsylii. Wiele tam takich



Po tym doświadczeniu mogę powiedzieć jedno: jeśli prowadzisz klub zajmujący się sztukami walki i brakuje Ci sparingpartnerów - bierz ekipę i jedź do Marsylii. Chętni do pomocy znajdą się w 10 minut i na pewno za bardzo się nie naszukasz.

Po zjedzeniu niedobrej kolacji nad zatoką wróciłam do hotelu, na pamięć. Inteligentnie wzięłam ze sobą tylko mapę w telefonie, a w panujących tam warunkach środowiskowych wyciąganie go byłoby na pewno dużym błędem.

Następnego dnia, a zarazem mojego ostatniego tam, miasto prezentowało się nieco lepiej. Uliczki w centrum nadal wydawały się podejrzanie puste, ale może winić za to należy listopad, nie wszyscy chyba podzielają mój pogląd, że jest to miesiąc idealny do zwiedzania miast śródziemnomorskich.

Wchodząc do sklepów i przeglądając stragany, których jest tam pełno, poznawałam codzienny klimat miasta. Bez problemu można kupić tam akcesoria żeglarskie, niekoniecznie nowe i drogie, nie brakowało towarów z drugiej ręki, lekko połatanych i brudnych ale najwyraźniej nadal użytecznych.

Trafiłam do fantastycznego sklepu - coś jak żeglarski second - hand


W rogu sklepu, na podłodze walały się dziwne rzeczy, na przykład lekko nadepnięty półmetrowy homar




Z centrum ruszyłam powoli w kierunku dworca kolejowego, po drodze spotykając liczne stoiska, kramy i sklepiki rozłożone na kocu na ziemi. Różnorodność towarów była ogromna, zaleta miasta, które jest jednym wielkim portem.

Można było tanio kupić dziwne jeżowce i małże - chyba do jedzenia ale głowy nie dam


Całe ulice zastawione były kramami z warzywami, świeżymi... 


... i suszonymi, te pomidory pachniały na 10 metrów!


Były stoiska z samymi oliwkami, tutaj tylko niewielki fragment bo w sumie do wyboru było z 30 rodzajów


Trafiłam do niewielkiego i straszliwie zatłoczonego sklepiku z ogromną ilością artykułów kolonialnych



Było tam kilkanaście gatunków mąki


mnóstwo ziaren, orzechów



i suszonych przypraw.


 Na wampiry tez się zabezpieczali, przy uliczkach stały całe kramy pełne czosnku



Mnóstwo ryb i owoców morza, ja uwielbiam ten zapach i nie mogłam się nawąchać. Jak ktoś nie lubi to i tak nie ucieknie, cała Marsylia tak pachnie


 Jest tam też sporo sklepów z artykułami dla muzułmanów. Poniżej coś w rodzaju antykwariatu, ale były też całe sklepy z ubraniami i biżuterią



Podsumowując, Marsylia to zdecydowanie interesujące i nietypowe miejsce. Jest jednocześnie południowoeuropejska i afrykańska, ale można tam wyczuć coś jeszcze, klimat morza, portu, statków i marynarzy przybywających z całego świata. Jest różnorodna, dziwna, niebezpieczna, pachnąca przyprawami i śmierdząca rybą. Ciekawa.

Komentarze

Prześlij komentarz