Kolejne 5 rzeczy, których nie wiedziałam o Rosji

 

1. Co każdy zoofil powinien zrobić przynajmniej raz w ciągu zimy?


Odpowiedź brzmi: wyj****  orła. Wiem, żart na poziomie. Ale kiedy krokiem dopiero co urodzonej gazeli przedzierałam się przez super śliskie moskiewskie chodniki, nie przychodziły mi do głowy bardziej parlamentarne wypowiedzi.

Ścieżka obok biura w trakcie roztopów

Po przyjeździe do Moskwy chodniki zaskoczyły mnie pozytywnie, pomimo dużego mrozu nie leżał nigdzie ani śnieg ani lód i chodziło się całkiem wygodnie. Niestety w ciągu kilku ostatnich dni pobytu spadło sporo śniegu, który potem zaczął na przemian topić się i znowu zamarzać. Dało to efekt błotnej brei sięgającej kostek, albo warstwy lodu, pokrytego warstwą wody. W moim odczuciu ta powierzchnia niespecjalnie nadawała się do chodzenia, ale Rosjanie po raz kolejny udowodnili, że są narodem bardzo zaprawionym w bojach i śmigali po tym lodzie swobodnie. Największy szacunek mam dla starszych pań w butach na obcasach, które obładowane zakupami truchtały wesoło w dół oblodzonych schodów do metra, podczas gdy ja dla bezpieczeństwa trzymałam się poręczy, nie chcąc, ekhm, wywinąć orła.

2. Mundurowi nie są spoko


No dobrze, tego akurat powinnam się domyślić. W Rosji zapomnij o uśmiechniętych i chętnych do pomocy policjantach, których możesz spotkać na przykład w Anglii. W tej kwestii chyba niewiele zmieniło się od czasów kiedy policja nazywała się tu jeszcze milicją. Podjęłam dwie próby interakcji z panami w mundurkach i obie zakończyły się porażką.

Za pierwszym razem zapytałam konduktorów Pociągu Transsyberyjskiego czy mogę zrobić sobie z nimi zdjęcie, a skłoniły mnie do tego bardzo ładne, prawie galowe mundury w stylu wojskowym. Popatrzyli po sobie bardzo zaskoczeni po czym usłyszałam krótkie "niet". Druga próba odbyła się na stacji Płoszczad Rewolucii, tej z psami, o której pisałam ostatnio. Chodziło o to, że pod rzeźbą przedstawiającą żołnierza z psem, stało kilku policjantów a obok spał ich owczarek niemiecki. Cały obrazek stanowił świetną scenę do zdjęcia, ale że nie bardzo było jak się przyczaić i zrobić je z ukrycia, postanowiłam zapytać czy mogę. I znowu "NIET". W ramach zemsty, że mi ciągle zabraniają, bohatersko i zza pleców udało mi się uchwycić jeden z licznych w metrze patroli.

Policja Moskwa

3. Śmieszne historie o hotelach z Soczi to samo życie


Czytaliście pewnie relacje dziennikarzy, którzy po przyjeździe na Igrzyska Olimpijskie w Soczi przeżywali silny szok kulturowy. Bo hotel podłogi nie ma, bo woda ma kolor brązowy, bo karnisze spadają na głowę, bo na recepcji stoi zdjęcie Putina. Jeśli chodzi o mój hotel w Moskwie to na początku zrobił bardzo dobre wrażenie i nic nie zwiastowało późniejszych problemów.

Pewnego dnia, mniej więcej po tygodniu pobytu, zaczepiła mnie dziewczyna z recepcji z pytaniem czy chodzę na siłownię. Potwierdziłam bardzo z siebie dumna. Na co ona podrapała się po głowie i mówi, że jest taka sprawa, bo oni zapomnieli mi właściwie powiedzieć o tym, że siłownia jest płatna. Konkretnie 500 rubli za jedno wejście (około 50zł). Dogadałyśmy się jednak tak, że skoro oni mi nie powiedzieli, to ja nie będę płacić za wcześniejsze wejścia, ale jakbym jeszcze szła to wtedy tak. Umowa umową, ale gdy wymeldowywałam się z hotelu ta sama dziewoja z niewinną miną podała mi rachunek za korzystanie z siłowni, po moim proteście dopiero "przypomniała sobie" że inaczej się umawiałyśmy.

Jeśli wydaje się wam, że 50 złotych za jedno wejście na siłownię to sporo, to co powiecie na 90 złotych za jedno pranie? Dzięki temu stałam się posiadaczką nowego kompletu bielizny w misie, wyszło taniej.

Kolejna niespodzianka czekała mnie w kwestii sprzątania. Przez pierwsze parę dni, jak w każdym normalnym hotelu, pokój był sprzątany, kosze opróżniane i tak dalej. Po paru dniach jednak odkryłam, że serwis sprzątający zapomniał się pojawić raz i drugi. Burżujem nie jestem, sama umyłam naczynia i nie przywiązywałam do tego większej wagi. Problem zaczął się kiedy leżąca czwarty dzień w koszu spleśniała cytryna zaczęła dziwnie pachnieć. Wybrałam się na recepcję i mówię, że chciałam uprzejmie przypomnieć o sobie i o tym żeby czasami jednak ktoś przyszedł posprzątać mój pokój. Dziewoja na recepcji znów zrobiła zakłopotaną minę, znów podrapała się po głowie i mówi, że hotel zmienił standardy i teraz sprzątanie jest raz w tygodniu.

- Jak to zmienił standardy? - pytam - tak w trakcie mojego pobytu?
- No tak. Ale to wszystko dla komfortu gości, aby nie czuli że ingerujemy w ich prywatność.
- Aha... a możecie chociaż kosze wymienić?
- Możemy.

Kosze wymienili. Raz. Od tej pory przez kolejne 9 dni w moim pokoju nie pojawił się nikt, pomimo moich kilkukrotnych pytań i zapewnień personelu, że dzisiaj już na pewno ktoś przyjdzie.

4. Można kupić piwo czekoladowe 9%


Pisałam niedawno, że rosyjskie piwa są zaskakująco dobre. Czas uściślić, że chodzi o normalne piwa, bo możliwe jest też kupienie wynalazków, które powstały chyba w tajnych laboratoriach Armii Czerwonej i miały służyć jako broń biologiczna.



Kiedy zobaczyłam w sklepie intrygującą puszkę piwa czekoladowego o zawartości alkoholu 9% mój instynkt samozachowawczy przegrał z ciekawością i kupiłam je. W hotelu przystąpiłam do testów i tym razem wszelkie złe przeczucia się sprawdziły. Płyn ten, którego absolutnie piwem nie można nazwać, pachniał jak spirytus wymieszany z aromatem waniliowym. Smakował natomiast jak spirytus z cukrem i aromatem waniliowym. Jestem skłonna podejrzewać, że 9% alkoholu to wartość zaniżona a tak naprawdę substancja ta ma przynajmniej 19%, w sumie po co się ograniczać skoro i tak robione jest to pewnie na alkoholu przemysłowym. Smak był totalnie obrzydliwy, po pierwszym łyku szybko mrugając załzawionymi z wrażenia oczami zastanawiałam się, kto jest w stanie to pić. Zmusiłam się do drugiej, i ostatniej próby, która wypadła jeszcze gorzej, i na tym testy się zakończyły. "Piwo" wylałam do toalety. Jeśli w moskiewskich kanałach żyły kiedyś białe aligatory, to jestem przekonana że po tym dniu wszystkie zdechły.
 

5. Nie wejdziesz do hipermarketu póki nie zalakujesz plecaka


Ta sytuacja doprowadziła mnie do takiego ataku śmiechu, że zanim pomyślałam o zrobieniu fotorelacji mój telefon został uwięziony wewnątrz najbardziej kozackiego pomysłu rosyjskiej ochrony supermarketów - zalakowanym worku do przechowania plecaka.

Otóż, aby wejść z plecakiem na teren hipermarketu Auchan, trzeba wsadzić go do foliowego przezroczystego worka a następnie worek ten szczelnie zalakować przy użyciu specjalnej gorącej prasy. Cały proces odbywa się na dużych stołach przed wejściem do sklepu, pod czujnym okiem ochroniarza. Na koniec dostajemy plecak, z którym nie ma co zrobić, bo uszy też są w środku, więc możemy go nosić na rękach (koszyk na zakupy trzymać w zębach a produkty z półek ściągać nogą) ewentualnie musimy się wyposażyć w taki oto specjalny wózek na kółkach, na dole trzymamy plecak a na górze mały koszyk na zakupy.


Regulacja ta tyczy tylko plecaków, torebki a nawet duże torby można nosić niezalakowane, najwyraźniej według tamtejszej ochrony dużo łatwiej ukraść coś i schować do plecaka noszonego na plecach, niż do torby, którą mamy pod ręką.

Komentarze

  1. nie wolno robić zdjęć policji ani obiektów policyjnych/wojskowych na wypadek amerykańskich szpionów ;)

    H.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz